poniedziałek, 24 lutego 2014

WŁOSKO-CHIŃSKI KANTON

Mógłbym żartobliwie napisać: jeśli myśleliście, że jedynym włoskojęzycznym kantonem jest szwajcarskie Ticino, jesteście w błędzie. Jedna z największych włoskich kolonii w świecie futbolu znajduje się bowiem w Chinach, konkretniej w mieście, którego nazwę na polski tłumaczy się jako Kanton. Trenerem jest były selekcjoner reprezentacji Włoch a sztab trenerski w większości stanowią Włosi. Do tego właśnie ściągnęli reprezentanta tego kraju. O kim mowa? Chodzi, rzecz jasna, o Guangzhou Evergrande.

Marcello Lippi na ławce Guangzhou Evergrande (fot. bettingnews.it)


W 2010 roku Guangzhou zostało zdegradowane do 2. ligi za udział w aferze związanej z ustawianiem meczów. Na przekór wszystkim rok 2010 to data, którą można nazwać początkiem okresu prosperity. W klub pompować pieniądze zdecydowało się bowiem Evergrande Real Estate Group. Klub zasilili m.in. Zheng Zhi (który przyszedł z Celtiku Glasgow), Sun Xiang - jedyny chiński piłkarz, który wystąpił w UEFA Champions League (w barwach PSV) oraz Muriqui z Atletico Mineiro. Guangzhou Evergrande sezon 2010 zakończyło na 1. miejscu chińskiej League One i wywalczyło awans do Super League. W kolejnym sezonie Tygrysy Południowych Chin, wzmocnione najlepszym graczem Ameryki Południowej - Dario Concą oraz brazylijskim snajperem Cleo (swego czasu interesował się nim Lech Poznań), zdobyły mistrzostwo. 

Włoski najazd rozpoczął się w 2012 roku. Nowym trenerem został Marcello Lippi, jeden z największych szkoleniowców z Półwyspu Apenińskiego, tryumfator Mistrzostw Świata w 2006 r. ze Squadra Azzurra oraz wielokrotny mistrz Italii z Juventusem. Lippi zabrał do Chin cały swój sztab. Jego asystentami zostali Narciso Pezzotti oraz Massimiliano Maddaloni. Trenerem bramkarzy został, znany z występów w Juve, Michelangelo Rampulla a nad przygotowaniem fizycznym czuwa Claudio Gaudino, który współpracował z Lippim, gdy ten był selekcjonerem Włoch. Włochem jest też szef sztabu medycznego oraz szef scoutingu - Fabio Ceravolo.  W pierwszym roku swojej pracy Marcello Lippi zdobył mistrzostwo oraz Puchar Chin, w Azjatyckiej Lidze Mistrzów dochodząc do ćwierćfinału. Największe sukcesy przyszły w drugim roku pracy Włocha. Guangzhou po raz 3. z rzędu tryumfowało w lidze, wygrywając 80% meczów, co jest klubowym rekordem. Dotarło również do finału Pucharu Chin, który ostatecznie przegrało, lecz zdobyło najcenniejsze klubowe trofeum w Azji. Lippi dał im tryumf w azjatyckiej Lidze Mistrzów.

Przed sezonem 2014 Guangzhou Evergrande dokonało jednego z najgłośniejszych transferów na kontynencie. Za 9 milionów euro pozyskało z Bologny reprezentanta Italii, Alessandro Diamantiego. Lippi mocno naciskał na transfer popularnego Alino. Przy transakcji pośredniczył syn znanego trenera, Davide Lippi. Negocjacje toczyły się długo, były zawieszane i znów wznawiane. Diamanti ostatecznie podpisał 3-letni kontrakt i za każdy z sezonów będzie otrzymywał gażę w wysokości ok. 3 mln euro. Wielu stukało się w głowę - po co on tam jedzie, przecież latem jest Mundial. Dla zawodnika był to kontrakt życia. We Włoszech nikt by mu tyle nie zapłacił. Nie było też chętnych na zaspokojenie żądań Bologny. 9 milionów euro za gracza, który do końca kariery ma bliżej niż dalej, to luksus na jaki w Serie A pozwolić sobie może niewielu. Sytuację rozumie obecny selekcjoner, Cesare Prandelli, który dał zielone światło dla transferu. Potwierdził też, że będzie śledził Diamantiego w Chinach. Jeśli trequartista Squadra Azzurra będzie w dobrej formie fizycznej, powinien znaleźć się w grupie powołanych na brazylijski czempionat. Patrząc na sztab trenerski, z którym będzie pracować, można być o to spokojnym. A z punktu widzenia kulturowego, wyjazd na wschód dla byłego kapitana Bologny jest mniej egzotyczny, niż można by się spodziewać. Żona Alino pochodzi bowiem z Tajwanu. 

Guangzhou nawiązało również współpracę z dwoma gigantami włoskiej sceny futbolowej: Juventusem i Milanem. 32 adeptów futbolu, podzielonych na dwie grupy wiekowe, udało się do Włoch na 2-tygodniowe obozy w szkółkach piłkarskich. Chłopcy z rocznika 1998-99 zostali wysłani do Vinovo, zaś ci z rocznika 2000-01 do Milanello. Prócz zajęć praktycznych i teoretycznych ze sztabami trenerskimi włoskich klubów, młodzi azjaci będą mogli na żywo obejrzeć mecze Milan v Juventus oraz Juventus v Fiorentina.

niedziela, 23 lutego 2014

CZTERY MIESIĄCE MIHAJLOVICIA: JAK ZMIENIŁA SIĘ SAMPDORIA?

Gdy Sinisa Mihajlović 20 listopada 2013 roku obejmował stanowiska pierwszego trenera Sampdorii, drużyna znajdowała się w strefie spadkowej. W 12 meczach zdołała uzbierać jedynie 9 punktów, notując 2 zwycięstwa, 3 remisy i aż 7 porażek. Delio Rossi został odsunięty od pracy z zespołem po trzeciej z rzędu. Po 4 miesiącach od zatrudnienia Serba tifosi z Gradinata Sud mogą z optymizmem patrzeć w przyszłość. Doria za kadencji Mihajlovicia odniosła 5 zwycięstw (w tym derbowe przeciwko Genoi), 4 remisy (z Interem oraz Lazio traciła prowadzenie w samych końcówkach!) oraz 3 razy przegrała: z Juventusem, Napoli i Romą, top 3 włoskiej Serie A. Co warte odnotowania - wszystkie te przegrane spotkania były meczami wyjazdowymi. Na Marassi jeszcze nikt na drużynę bałkańskiego szkoleniowca nie potrafił znaleźć sposobu.

Sinisa Mihajlović (fot. repubblica.it)

Nowy trener musiał rozwiązać kilka problemów - podnieść morale drużyny, ustabilizować sytuację w defensywie oraz, oczywiście, zacząć punktować. Serbski trener miał również za zadanie przywrócić podstawowe wartości w szatni - etos pracy, poczucie odpowiedzialności za obecną sytuację. Na swojej pierwszej konferencji prasowej, parafrazując Johna Fitzgeralda Kennediego, mówił: "Nie pytaj, co Sampdoria może zrobić dla ciebie, lecz co ty możesz zrobić dla niej". Po czym kontynuował: "Mamy w kadrze 30 zawodników, którym niczego nigdy tu nie brakowało. Od dziś koniec z prywatą i roszczeniami. Nikt nie myśli o mercato, kontraktach, o swojej przeszłości albo przyszłości. Istnieje tylko teraźniejszość. Istnieje tylko Sampdoria i jej dobro". Mihajlović nie toleruje braku zaangażowania. Będąc selekcjonerem reprezentacji Serbii odsunął Adema Ljajicia, ponieważ ten nie śpiewał hymnu. Filarami Sampdorii Mihajlovicia jest dwójka kapitanów: Daniele Gastaldello i Angelo Palombo. Obaj towarzyszą trenerowi na każdej konferencji prasowej.

By odpowiedzieć na pytanie jak Sampdoria zmieniła się na boisku, należy zacząć od samego początku. Mihajlović porzucił system 3-5-2 na rzecz ustawienia 4-2-3-1. Serb nie jest zwolennikiem grania 3-osobową formacją obronną. Między słupkami nie doszło do zmiany: numerem jeden pozostał Angelo da Costa a jego zmiennikiem dalej był Vincenzo Fiorillo. Wykrystalizowała się stała linia defensywna, która zwykle składa się z Lorenzo De Silvestriego i Vasco Reginiego na bokach oraz duetu Gastaldello - Mustafi w środku. Ten ostatni wygrywa rywalizację z Andreą Costą. W odwodzie pozostaje również, rok młodszy od Mustafiego, Michele Fornasier (rok ur. 1993). Duet defensywnych pomocników najczęściej tworzyli Angelo Palombo (przesunięty ze środka obrony) i Nenad Krsticić, który po powrocie do zdrowia Pedro Obianga przesunięty został do linii trequartistów. Po jego prawej ręce występuje Manolo Gabbiadini. Były reprezentant Włoch U-21 wrócił zatem na pozycję, na której prezentował się najlepiej w Bolonii. Z lewej strony grał Eder, który - z racji kontuzji Maxi Lópeza - przesunięty został na pozycję środkowego napastnika. 

Co nowy trener oznacza dla Polaków? Paweł Wszołek korzysta na absencji argentyńskiego snajpera, która otwiera mu miejsce na lewej stronie. Wciąż jednak nie rozegrał pełnych 90'. 5 razy przesiedział mecz na ławce. W pozostałych 7 przypadkach wchodził z ławki lub był zmieniany w trakcie gry. Rywalizuje z Roberto Soriano i Birkirem Bjarnasonem. Sytuacja Bartosza Salamona po zmianie trenera jedynie się pogorszyła. Przejścia na 4-osobową linię defensywną oznacza, że miejsca dla środkowych obrońców jest jeszcze mniej. Na dwa wolne miejsca przed Polakiem jest pięciu do grania: Gastaldello, Mustafi, Costa, Fornasier i Regini, którego można przesunąć z lewej strony do środka.

wtorek, 18 lutego 2014

NA SARDYNII IDZIE NOWE

Zakup angielskiego Leeds United przez prezesa Massimo Cellino został ogłoszony już jakiś czas temu. Oficjalne potwierdzenie przyszło niedawno. Czy pochodzący z piemoncko-sardyński rodziny biznesman ma zamiar pójść w ślady Gino Pozzo - właściciela Udinese, który zdecydował się inwestować również w hiszpańską Granadę oraz angielski Watford? Nic bardziej mylnego. Cagliari zostanie sprzedane. Prasa donosi, że najbliżej przejęcia Rossoblù są szejkowie z Kataru, rodzina Al-Thani

Tifosi Cagliari (fot. resport.it)


Kim są? Jednymi z najbogatszych ludzi na świecie, władcami państwa Katar, których macki docierają nawet do świata futbolu. Reklama Qatar Foundation, gdzie szejk Hamad Bin Khalifa Al Thani jest jedną z kluczowych postaci, widnieje na trykotach meczowych Barcelony. Blisko związani są również z paryskimi szejkami. Właściwie powinienem odwrócić kolejność i napisać, że to raczej paryscy szejkowie blisko związani są z rodziną panującą w Katarze. Nasser Al-Khelaifi - prezes Paris Saint-Germain - swoją edukację pobierał bowiem w królewskich szkołach.

Dlaczego Sardynia? Dlaczego Cagliari? Dlaczego tak bogaci ludzie chcą inwestować swoje pieniądze na tej włoskiej wyspie w klub, który na swoim koncie ma raptem jedno Scudetto zdobyte w sezonie 1969-70 i więcej razy niż Serie A wygrywał rozgrywki Serie C1? Czy nie lepiej np. dać się porwać marzeniom i odbudować Grande Torino? Czy nie lepiej zainwestować w Bolognę, Genoę czy iść na całość i przywrócić włoskiej piłce mocne Pro Vercelli: aż siedmiokrotnego mistrza Italii? Spieszę z odpowiednią: nie, nie lepiej. Rodzina Al-Thani być może i pasjonuje się futbolem, tego nie wiem, lecz przede wszystkim robi biznes. Klub jest jedynie dodatkiem do innych inwestycji, o czym boleśnie przekonali się kibice hiszpańskiej Malagi. Pamiętają państwo ten przypadek, gdy bogaczom z Zatoki Perskiej nagle odwidziało się inwestowanie dużych pieniędzy w piłkę nożną? To teraz powiem państwu - to ta sama rodzina. Al-Thani chcieli inwestować na Costa del Sol, lecz niespecjalnie mogli dogadać się z władzami miasta Malaga. I właśnie to - nie nagły kaprys - było przyczyną zaprzestania pompowania pieniędzy w zespół z La Rosaleda. Przyczyny chęci kupna Cagliari Calcio od Cellino są identyczne. Kto trochę orientuje się we włoskich realiach, zdaje sobie sprawę, że na północy wyspy istnieje coś takiego jak Costa Smeralda - zagłębie obrzydliwie bogatych ludzi. Swoje posiadłości mają tam m.in. Flavio Briatore, Lele Mora czy Silvio Berlusconi. Vilal Certosa - należąca do tego ostatniego - warta jest 450 mln euro a były premier Włoch ma do dyspozycji chociażby ogromny luksusowy basen w grocie skalnej i sztuczny wulkan, którego erupcję można wywołać naciskając guzik. To właśnie w Villa Certosa Il Cavaliere przyjmował Władimira Putina czy Tony'ego Blaira. Napływ bogaczy na Sardynię zaczął się w roku 1962, gdy utworzono Consorzio Costa Smeralda - ciało, które zarządza terenami szmaragdowego wybrzeża i zamieniło je z miejsca praktycznie niezamieszkanego w zagłębie luksusu i rozpasania. W 2012 roku rodzina Al-Thani wykupiła konsorcjum za kwotę, bagatela, 750 mln euro. Czymże zatem jest 50 mln euro za 98% akcji klubu?

Włoscy dziennikarze ekscytują się w mediach. Być może na naszych oczach tworzony zostaje kolejny nowobogacki potwór pokroju PSG czy Manchesteru City. Do zbudowania zespołu na miarę Scudetto droga jednak daleka. Pierwsze z czym będą musieli zmierzyć się szejkowie Al-Thani to uporządkowanie kwestii stadionu. Oby byli w tym sprawniejsi niż prezes Cellino. Sardyńczycy to ludzie raczej średnio zamożni. Loty do Triestu, by zobaczyć swój zespół w akcji raczej mało komu się uśmiechają.

piątek, 3 stycznia 2014

ALLEGRI: "CECHY POMOCNIKÓW W TRZYOSOBOWEJ LINII POMOCY" (1)

Massimiliano Allegri niewątpliwie jest trenerem, który wzbudza wiele emocji. Szczególnie wśród sympatyków Milanu, którzy często zarzucają mu zbyt zachowawcze nastawienie, prowincjonalną mentalność i brak charakteru. Z drugiej strony Allegri ma na swoim koncie mistrzostwo, wicemistrzostwo Włoch oraz zajęte 3. miejsce w sezonie, w którym zarząd rozmontował mu szkielet zespołu. O pochodzącym z Livorno szkoleniowcu pochlebnie wypowiadają się również najważniejsi włoscy trenerzy ostatnich lat z Fabio Capello, Cesare Prandellim i Marcello Lippim na czele. Po cichu mówi się, że Allegri miałby objąć stanowisko selekcjonera po Mistrzostwach Świata w Brazylii. Jaka jest zatem prawda o obecnym opiekunie Milanu: prowincjonalny rzemieślnik czy czołowy włoski fachowiec umiejący pracować w każdych warunkach? Kluczem do tego może być lepsze poznanie filozofii gry Massimiliano Allegriego. Dlatego też oddaję w ręce czytelników tłumaczenie pracy dyplomowej w/w ze szkoły trenerskiej w Coverciano, które w języku włoskim dostępne jest na stronie sektora technicznego włoskiej federacji. Ze względu na to, że blog z gumy nie jest, dzielę tłumaczenie na części. Poniżej część pierwsza.

Massimiliano Allegri - pierwszy z prawej (fot. flckr.com)


1. WPROWADZENIE

We współczesnym futbolu używa się wielu różnych systemów gry, biorąc pod uwagę cechy fizyczne, techniczne oraz mentalne piłkarzy, których trener ma do dyspozycji.
Pokażę kilka systemów opartych o rolę pomocników, lecz nie będę się rozwlekał nad tymi, stosowanymi w zależności od charakterystyk przeciwnika. Zajęłoby to bowiem zbyt dużo miejsca oraz odwiodłoby od zadania, które sobie postawiłem.
Ostatnio zakończony sezon piłkarski (2004/05) był moim drugim doświadczeniem w roli trenera. Musiałem zmierzyć się z problemem dotyczącym wyboru systemu gry, nie znając cech poszczególnych zawodników, których klub – SPAL – oddał do mojej dyspozycji. Do zespołu dołączyłem bowiem zaledwie dzień przed wyjazdem na zgrupowanie. Musiałem zatem poświęcić trochę czasu, by wybrać system gry, który będę stosował, by jak najlepiej wykorzystać umiejętności poszczególnych graczy. Początkowo myślałem o zastosowaniu 4-4-2: systemu, który zapewnia przynajmniej dobrą organizację gry obronnej. Później, z powodu wąskiej kadry oraz różnych kontuzji, przeszedłem do stosowania 4-3-3 (patrz Fig.1 poniżej)

Fig. 1


Pierwsze osiem spotkań rozegraliśmy stosując ten system. Następnie zmieniłem ustawienie pomocników: zamiast grać nisko ustawionym rozgrywającym nr 4 (patrz Fig. 1), odwróciłem trójkąt w środku pola i ustawiłem zespół z dwoma środkowymi pomocnikami i wysuniętym rozgrywającym (patrz Fig. 2), utrzymując zawsze dwóch bocznych i jednego środkowego gracza w ataku oraz czwórkę defensorów:

Fig. 2


2. CECHY POMOCNIKÓW

Kolejno: piłka, zawodnik, przeciwnik, ruch piłki, ruch zawodnika bez piłki, prowadzenie piłki, kolejność podań


Cechy taktyczne oraz techniczne trójki pomocników muszą być różne w zależności od tego, czy wybiera się grę z pomocnikiem nr 4 ustawionym przed linią obrony i dwójką środkowych nr 8 i nr 10 (Fig. 1) lub z dwójką środkowych nr 8 i nr 4 przed czwórką obrońców oraz trequartistą przed dwójką środkowych pomocników (Fig. 2).
Zacznę od omówienia cech poszczególnych zawodników (pomocników), by przejść później do przedstawienia wad i zalet, które napotyka się, gdy drużyna jest lub nie jest w posiadaniu piłki.

2.1 Trójkąt z wierzchołkiem ustawionym nisko

Zobaczmy, jakie cechy muszą posiadać zawodnicy, gdy drużyna gra z nisko ustawionym wierzchołkiem.

Fig. 3

Idealny pomocnik grający przed linią obrony (nr 4, "reżyser") powinien przedewszystkim cechować się:
  • wielką charyzmą, by jak najlepiej dowodzić dwójką środkowych pomocników nr 8 i nr 4 oraz trójką graczy w ataku nr 7, nr 9 i nr 11, gdy drużyna nie jest w posiadaniu piłki
Przykład:
Gdy przeciwnik rozpoczyna budowanie akcji, "reżyser" (nr 4) musi decydować o momencie wyjścia bocznych napastników (nr 7 i nr 11) oraz dwójki środkowych pomocników (nr 8 i nr 10) skracając pole gry poprzez wyjście do przodu; w tym samym czasie nr 9 odcina drogę podania od D do C.

Fig. 4


Ważne: gdy nasza drużyna kończy akcję, cofnięty "reżyser" ma za zadanie natychmiast przywołać dwójkę pomocników oraz tercet napastników do zajęcia właściwych pozycji, by móc zorganizować odbiór piłki.

W przypadku, gdy trzej napastnicy zostają wykluczeni z fazy odbioru piłki, zachowanie trójki pomocników i czwórki obrońców powinno być następujące:
  1. nie dać się minąć, lecz spowalniać akcję przeciwnika cofając się
  2. Nr 8 podchodzi pod 3, nr 4 zajmuje miejsce nr 8 a nr 10, obniżając swoje położenie, przesuwa się w kierunku środka
Fig. 5

W sytuacji, w której trzeba bronić się sześcioma zawodnikami przeciwko akcji prowadzonej środkiem, należy:
  1. nie dać się minąć, lecz spowalniać akcję przeciwnika
  2. "reżyser" nr 4 stara się ograniczyć czas i miejsce zawodnikowi z piłką A oraz przywołując nr 8, by ten dał mu wsparcie i asekurował go, gdy kwartet obrońców z tyłu pozostaje ustawiony wąsko:
Fig. 6


"Reżyser" (nr 4) powinien ponadto charakteryzować się:
  • dobrą techniką, by móc regulować tempo gry
  • świetnym wyczuciem pozycji (zmysłem taktycznym), by móc zawsze pokazywać się do gry i być punktem odniesienia dla kolegów z zespołu
  • świetnym długim i celnym podaniem zarówno by móc natychmiastowo przeprowadzić zespół z fazy defensywnej do ofensywy (kontratak), jak i po to, by móc zmienić stronę gry poprzez przerzut na drugie skrzydło, gdy zespół jest naciskany w ataku pozycyjnym
Musi również potrafić zagrać prostopadłą piłkę i nie może nigdy tracić pozycji poprzez złe ustawienie, gdyż w fazie defensywnej może on ubezpieczać czwórkę defensorów, próbując zatrzymać zagrania przeciwnika (przechwyt podań).

Fig. 7

Ogromny zmysł taktyczny wydaje się zatem kluczowy dla zawodnika pełniącego tę rolę. Jego wejścia ofensywne podczas meczów będą rzadkie i dobrze przemyślane. Wszystko to, by nie pozostawiać środkowej strefy boiska niezabezpieczonej. Musi on zapewnić równowagę drużynie w najbardziej newralgicznej części boiska.

W odróżnieniu od "reżysera", dwójka środkowych pomocników (nr 8 i nr 10) musi charakteryzować się wybieganiem i dobrą kondycją. Głównie dlatego, że gdy zespół gra z jednym środkowym napastnikiem i dwoma bocznymi, wymaga się od środkowych pomocników częstych wejść ofensywnych bez piłki.
Wejścia ofensywne w różnych wariantach gry w ataku są kluczowe dla wypracowania sobie okazji do strzału z dystansu lub dla zakończenia akcji za pomocą ewentualnych zagrań kombinacyjnych skonstruowanych po drugiej stronie boiska (np. Dośrodkowanie).

Zazwyczaj jeden tej dwójki (przyjęło się, że jest to nr 10) musi cechować się:
  • umiejętnością stworzenia przewagi liczebnej za pomocą dryblingu
  • umiejętnością tzw. ostatniego podania
  • dobrym strzałem z dystansu
  • umiejętnością zagrania prostopadłej piłki tak, by uruchomić któregoś z trójki napastników
W odróżnieniu od nr 10, nr 8 musi cechować się:
  • lepszymi umiejętnościami taktycznymi
  • w większym stopniu pomagać kolegom z formacji
  • więcej pracować, gdy drużyna nie jest w posiadaniu piłki
  • pomagać "reżyserowi" (nr 4) w zapewnieniu równowagi w środku pola i w odbiorze piłki

Nawet jeśli nr 8 technicznie nie jest tak zaawansowany jak nr 10, musi umieć podłączyć się do akcji ofensywnej, by ewentualnie zakończyć akcję (strzał z dystansu). Nr 8 musi również być silny fizycznie oraz dobrze grać głową, by móc wygrywać pojedynki powietrzne.

(...)

niedziela, 20 października 2013

CATANIA: ROLANDO MARAN ZWOLNIONY

20 października 2013 roku poleciała głowa Rolando Marana. Szkoleniowiec pochodzący z Rovereto, w regionie Trydent-Górna Adyga, stracił stanowisko opiekuna piłkarskiego zespołu z Katanii po słabym początku sezonu. Dzień po porażce 1:2 na Sardynii z Cagliari. Zostawia Catanię na 17. miejscu - ostatnim gwarantującym utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. W ośmiu meczach piłkarze spod Etny zanotowali raptem jedno zwycięstwo, dwa remisy i aż pięć porażek. Bilans bramkowy: 6-13 też nie jest dla nich korzystny.

Stadion im. Angelo Massimino w Katanii (fot. ilcalciocatania.it)

Catania nie należy do możnych włoskiego futbolu. Klub jest raczej biedny, co nie przeszkadza mu konsekwentnie urywać punkty większym i bogatszym ekipom. Dzięki mądremu zarządzaniu - nawet przy niedużym nakładzie finansowym - na Sycylii co roku udaje się skonstruować drużynę, która jest w stanie zagrozić w bezpośrednim starciu każdemu w lidze, zagwarantować sobie utrzymanie w Serie A oraz prezentować jednocześnie całkiem przyjemny dla oka futbol. Catania jest znana jako jedna z największych argentyńskich kolonii w Europie. Prezes Antonino Pulvirenti i jego współpracownicy regularnie ściągają na włoską wyspę kolejnych wykolejeńców - Maxi Lópeza, który po przygodzie w Barcelonie szukał szczęścia m.in. w Moskwie i Porto Alegre, Pablo Barrientosa, który przez pewien czas był klubowym kolegą Maxiego w FK Moskwa, Gonzalo Bergessio, któremu nie udało się podbić ani Portugalii ani Francji, Sebastiana Leto, który w swoim cv ma takie kluby, jak Liverpool i Panathinaikos czy Fabio Monzóna, którego Catania ściągnęła z Olympique Lyonnais. Do tego w klubie grali (lub grają), znalezieni w Argentynie dzięki znajomości tamtejeszego rynku, Alejandro Gómez czy Mariano Andújar. Pod Etną mają też nosa do trenerów. To tutaj na szerokie wody wypłynęli tacy ludzie jak Diego Simeone czy Vincenzo Montella. Angaż w bogatszych klubach, po pracy w ekipie ze stadionu imienia Angelo Massimino, dostali też Walter Zenga, którego skusiło Palermo oraz Sinisa Mihajlović, po którego sięgnęła Fiorentina. 

Nieprzypadkowy był również wybór Rolando Marana na stanowisko opiekuna Rossazzurrich. Pulvirenti sprowadził go z małego lombardzkiego klubu - Varese, z którym w rozgrywkach Serie B zajął 5. miejsce i zakwalifikował się do fazy play-off. Biancorossi doszli wówczas do finału, gdzie musieli jednak uznać wyższość Sampdorii, która awansowała do Serie A. Mimo porażki w decydującym momencie, dokonania Marana i tak przyjęte zostały jako miła niespodzianka. W Catanii spisał się jeszcze lepiej. W sezonie 2012/13 zajął z sycylijskim zespołem 8. miejsce, plasując się w tabeli wyżej od Interu. 56 punktów wywalczone wówczas przez Etnei stanowią klubowy rekord. Należałoby zatem postawić pytanie o przyczyny tak słabego startu w obecnym sezonie. Czy spowodowane jest to indolencją trenera Rolando Marana? Czy też może sprzedażą dwóch największych gwiazd, Alejandro Gómeza i Francesco Lodiego, którzy nie zostali zastąpieni przez równie wartościowych graczy? Tym bardziej jestem zaskoczony zwolnieniem byłego opiekuna Varese, że jego następcą został Luigi De Canio. Człowiek, o którym trudno powiedzieć coś ponad to, że co jakiś czas pojawia się na ławce zespołów z dołu tabeli i równie szybko stamtąd znika. 

niedziela, 13 października 2013

SQUADRA AZZURRA: DANIA 2-2 WŁOCHY

Pisząc o meczu na Parken zacząć muszę od erraty. Jak słusznie zauważył czytelnik bloga, Patryk Kubik, na fejsbukowym fanpejdżu - Giorgio Chiellini został powołany przez Prandellego. Błąd spowodowany jest listą, którą brałem od włoskiego portalu tuttonazionali.it, który wśród powołanych nie uwzględniał defensora Juventusu. Chiellini w kadrze był i z Danią rozegrał pełne 90'. Przepraszam za wprowadzenie w błąd.

Cesare Prandelli ustawił swój zespół - do czego nas przyzwyczaił w ostatnim czasie - w systemie 4-3-2-1. W bramce stanął, oczywiście, Gianluigi Buffon, dla którego konfrontacja w Kopenhadze była 137. meczem w kadrze narodowej. Selekcjoner - jak można było się spodziewać - wykorzystał pozostające do rozegrania mecze eliminacyjne do potwierdzenia przydatności dla kadry niektórych graczy drugiego garnituru. Dlatego też na prawej stronie defensywy zagrał Lorenzo De Silvestri z Sampdorii. W środku, wspomnianemu już przeze mnie wcześniej, Chielliniemu partnerował Andrea Ranocchia z Interu. Z lewej strony Prandelli postawił na, ofensywnie usposobionego, Federico Balzarettiego. W podstawowym składzie zabrakło miejsca dla Andrei Pirlo, nie było też innego reżysera gry - Marco Verrattiego. Selekcjoner postawił za to na klubowego kolegę tego ostatniego - Thiago Mottę, którego uzupełniali Riccardo Montolivo i Claudio Marchisio. W roli trequartistów ustawieni zostali Antonio Candreva oraz Alessandro Diamanti, którzy za zadanie mieli wspomagać Daniela Pablo Osvaldo ustawionego na szpicy.

Wyszło średnio, żeby nie powiedzieć słabo. Nie pierwszy już zresztą raz. Nie ukrywam zaniepokojenia faktem, że Prandelli uparł się na grę 4-3-2-1 i nie wyciąga wniosków. Italia tak ustawiona jest w stanie wybijać rywalowi atuty z ręki, lecz jednocześnie sama nie potrafi prowadzić gry. Rozumiem jednak, że ma to być ustawienie szykowane pod konkretny turniej, Mistrzostwa Świata. Moje zmartwienie nie maleje. Puchar Konfederacji był próbą generalną a Squadra Azzurra ten test, w moim przekonaniu, oblała. Owszem, zajęła 3. miejsce i zagrała porywający mecz z Hiszpanią, ale też miała ogromne problemy z Meksykiem, miała problemy z Japonią, została ograna przez Canarinhos a wreszcie tylko zremisowała z Urugwajem. Brak było błysku, polotu w grze, który cechował tę drużynę podczas europejskiego czempionatu w Polsce i na Ukrainie. Prandelli po meczu z Danią w rozmowie z Alessandro Antinellim dla telewizji RAI podkreślał, że ta drużyna jest skora do zasypiania i jest bardzo wrażliwa na ciosy rywali, gdy nie skupia się na posiadaniu piłki. Oczywiście 4-3-2-1 to tylko umowne ustawienie na papierze i nadal wiele zależy od graczy, którzy przebywają na murawie, od ich interpretacji danych ról, ale zauważam pewną zbieżność z trudnościami w prowadzeniu gry z zastosowaniem systemu 4-3-2-1. W meczu z Danią zresztą przeszło to w klasyczne 4-4-2 z Pablo Osvaldo z Alino Diamantim z przodu, Candrevą i Marchisio po bokach i Montolivo z Mottą w środku.

Mecz z Danią miał być okazją do przejrzenia zaplecza. Jak to wypadło w praktyce? Którzy gracze potwierdzili swoją przydatność dla La Nazionale? Którzy zawiedli?

Najwięcej twarzy z drugiego szeregu było w obronie. Przede wszystkim do udanych meczu nie może zaliczyć Federico Balzaretti. Obrońca Giallorossich potwierdził to, co już wiedzieliśmy - że jego głównym mankamentem jest gra w defensywie. Jego słabości na Ennio Tardini podczas meczu z Parmą potrafili obnażyć Mattia Cassani z Jonathanem Biabianym a w piątek zrobił to Nicklas Bendtner. Duńczyk dwukrotnie wpisał się na listę strzelców po wygranych pojedynkach powietrznych z Balzarettim. Nie zdziwię się, jeśli gracz Giallorossich na Mundial nie pojedzie. Coraz głośniej bowiem mówi się o powrocie do Squadra Azzurra defensora Zenitu - Domenico Criscito. Ponadto w poprzednich meczach bezbłędnie w defensywie spisywał się Luca Antonelli z Genoi, a nie należy zapominać o tym, że w przyszłym tygodniu do grania wróci też Mattia De Sciglio. Balzaretti dwoma golami Bendtnera na koncie sam utrudnił sobie sytuację.

Patrząc na to, jak gra Andrea Ranocchia, nie sądzę, by mógł powalczyć o coś innego niż wygryzienie Davide Astoriego z roli opcji nr 4 (5?) na pozycji środkowego obrońcy. O ile defensywa Interu jako blok prezentuje się całkiem przyzwoicie, o tyle już do samego Ranocchii można (i należy) mieć pretensje. Jak pisałem przy okazji meczu Interu z Romą - zdarzają mu się tak proste błędy indywidualne, że człowiek łapie się za głowę. Stoper Nerazzurrich ma naprawdę duże problemy z wyprowadzaniem piłki. Za konkurentów mając Leonardo Bonucciego, Giorgio Chielliniego - czyli mistrzów w tym fachu - oraz solidnego Barzagliego, nie ma mowy o czymś więcej niż bycie czwartym wyborem selekcjonera. Problemem dla niego może być to, że również Daniele De Rossi może być przesuwany na środek obrony.

Z pewnością swoje szanse na wyjazd do Brazylii zwiększył Thiago Motta. Rozegrał bardzo dobre spotkanie. Ciężko pracował w odbiorze i asekurował środkowych obrońców. Ponadto pokazał, że nie jest jedynie topornym przecinakiem, ale potrafi również zagrać celną długą piłkę. Takich prób pomocnik PSG miał kilka - jedna z nich zaowocowała golem Daniela Pablo Osvaldo. Motta zakończył mecz z wysoką notą oraz asystą. 

Z dobrej strony zaprezentował się również Alessandro Diamanti. As Bologny to jeden z najbardziej kreatywnych graczy w talii Cesare Prandellego. Zazwyczaj nie była to postać pierwszoplanowa w reprezentacji i selekcjoner wykorzystywał go jako jokera, który ma odmienić obraz gry w trakcie meczu. Nie ma się czemu dziwić - Alino ma świetnie ułożoną lewą stopę. Proszę sobie przypomnieć mecz z Argentyną w Rzymie, gdzie rozruszał poczynania ofensywne Azzurrich. Nie boi się pokazać do gry, chętnie bierze piłkę od kolegów, rzadko notuje straty, potrafi ją przytrzymać i wymusić stały fragment gry. Jego podanie do Marchisio (który tę patelnię spaprał w sposób haniebny!) to kwintesencja gry Diamantiego. Szkoda, że w piątek niespecjalnie miał z kim grać. Candreva ustawiony z prawej strony miał dużo zadań defensywnych, dwójka środkowych pomocników też ustawiona była dość nisko a Claudio Marchisio miał za zadanie blokować prawą stronę Duńczyków.

Pozostaje czekać na spotkanie z Armenią w Neapolu. Wciąż nie doczekaliśmy się bowiem powrotu Giuseppe Rossiego. Liczę również, że do tego czasu wykuruje się, chory, Mario Balotelli. Ciekaw też jestem postawy tak interesujących graczy jak Manuel Pasqual czy Andrea Poli. Tylko niechże pan zagra odważniej, panie Prandelli.

piątek, 11 października 2013

SQUADRA AZZURRA: POWOŁANIA NA PAŹDZIERNIKOWE MECZE

Ostatnio dużo się działo. Roma rozniosła Inter na jego terenie 3-0, Milan po raz kolejny zagrał kompromitująco i uległ Juventusowi w Turynie 2-3 a na Stadio Ennio Terdini w Parmie swój dzień miał Antonio Cassano, który przeciwko Sassuolo dwukrotnie asystował przy golach kolegów i raz sam wpisał się na listę strzelców. Wcześniej mieliśmy również 2. kolejkę Champions League i wpadki włoskich drużyn - remisy Juventusu i Milanu z niżej notowanymi rywalami (Galatasaray oraz Ajaxem) a także porażkę Napoli na Emirates Stadium w Londynie. Niestety, moja doba nie jest z gumy. Obowiązki związane z uczelnią oraz pracą znacznie zmniejszyły częstotliwość wpisów na blogu, lecz nie spowodowały całkowitego zaniku publikowania. 

Nie sposób nie wspomnieć choćby słowem o październikowych meczach w ramach eliminacji do brazylijskiego Mondiale. Azzurri zmierzą się na wyjeździe z Danią (11 października), by następnie w Neapolu na stadionie im. św. Pawła podjąć reprezentację Armenii (15 października). Ze względu na to, że Squadra Azzurra zapewniła już sobie prawo udziału w Mistrzostwach Świata, mecze te będą okazją dla Prandellego do eksperymentów. Poniżej zamieszczam nazwiska powołanych przez selekcjonera.

PORTIERI
Gianluigi Buffon (Juventus), Federico Marchetti (Lazio), Salvatore Sirigu (PSG);

DIFENSORI
Ignazio Abate (Milan), Davide Astori (Cagliari), Federico Balzaretti (Roma), Leonardo Bonucci (Juventus), Lorenzo De Silvestri (Sampdoria), Manuel Pasqual (Fiorentina), Andrea Ranocchia (Inter)

CENTROCAMPISTI
Alberto Aquilani (Fiorentina), Antonio Candreva (Lazio), Daniele De Rossi (Roma), Alessandro Diamanti (Bologna), Alessandro Florenzi (Roma), Emanuele Giaccherini (Sunderland), Claudio Marchisio (Juventus), Riccardo Montolivo (Milan), Andrea Pirlo (Juventus), Andrea Poli (Milan), Thiago Motta (PSG), Marco Verratti (PSG);

ATTACANTI
Mario Balotelli (Milan), Alessio Cerci (Torino), Alberto Gilardino (Genoa), Lorenzo Insigne (Napoli), Pablo Daniel Osvaldo (Southampton), Giuseppe Rossi (Fiorentina).

Cesare Prandelli zdaje się robić przegląd kadr, szczególnie w obronie. Selekcjoner musi sobie radzić bez kontuzjowanego Mattii De Sciglio. W kadrze na Danię i Armenię nie znaleźli się również Luca Antonelli oraz - przede wszystkim - Giorgio Chiellini oraz Andrea Barzagli. Brak też Angelo Ogbonny, który w Juventusie jest zaledwie rezerwowym. Mamy dwa stosunkowo nowe nazwiska na lewej stronie. Piszę stosunkowo, gdyż obaj są zawodnikami doświadczonymi, którzy w La Nazionale już w przeszłości grywali. Pierwszym z tej dwójki jest Federico Balzaretti, którego forma cały czas idzie w górę i zdaje się stabilizować na wysokim poziomie. Prandelli dostrzegł również dobrą dyspozycję Manuela Pasquala, który kolejny rok jest filarem Fiorentiny. O ile lewi defensorzy gwarantują pewność, nie można już tego powiedzieć o środkowych. Znów w kadrze jest "wieczny talent" - Andrea Ranocchia. Inter pod wodzą Mazzarriego gra naprawdę dobry, uporządkowany futbol i trzeba oddać byłemu szkoleniowcowi Napoli, że ustabilizował sytuację, mocno rozchwianej za Stramaccioniego, defensywy. Ranocchii zdarzają się jednak nadal błędy tak kuriozalne, że gdy się to ogląda, nie sposób nie złapać się za głowę. To, co wyprawiał w meczu z Romą - absolutny kosmos.

Kilka zmian również w drugiej linii. Przede wszystkim wraca Alessandro Florenzi (Prandelli docenia świetny start Giallorossich jak widać) oraz Andrea Poli - chyba jedyny (może obok Nigela De Jonga) gracz Milanu, do którego nie można mieć pretensji. Ciekaw jestem, jak selekcjoner zagospodaruje Florenziego. Czy będzie go widział w roli środkowego pomocnika (osobiście wolę ten wariant), czy też może wykorzysta pomysł Rudiego Garcii, który w klubie wystawia go na boku ataku w systemie 4-3-3. Nie podejmuję się zabawy w zgadywanie, gdyż trudno mi powiedzieć, jaki pomysł na grę ma w głowie Prandelli. Ostatnimi czasy było to 4-3-2-1, które pozwalało Azzurrim neutralizować atuty rywala, lecz jednocześnie krępowało kreowanie gry.

W kontekście linii ataku najbardziej cieszy mnie powrót do La Nazionale Giuseppe Rossiego. Pepito do Florencji zawitał już zimą, lecz wzmocnił klub na boisku dopiero od tego sezonu. Początek ma bardzo dobry, jest absolutnym liderem Violi i jej najlepszym strzelcem. Rossi latem pozostawał nieco w cieniu transferu Mario Gómeza, lecz jeśli spojrzeć prawdzie w oczy - były napastnik Villarreal znaczy dla Fiorentiny o wiele więcej i byłby trudniejszy do zastąpienia.

Jeszcze niedawno był problem z obsadą ataku. Ostatnio wielu znakomitych atakujących wskoczyło na wysokie obroty. We Włoszech zrodziła się dyskusja na temat tego, czy nie warto by odkurzyć Francesco Tottiego, który jest kapitanem, motorem napędowym i najlepszym zawodnikiem lidera ligi. Prandelli Il Capitano nie powołał, ale zastrzegł, że jeśli w maju sytuacja nie ulegnie zmianie i dalej będzie wyglądała tak dobrze, nie będzie miał innego wyjścia - powoła Tottiego na Mistrzostwa Świata. Czego sobie i Państwu życzę, bo to fenomenalny piłkarz.